Niepewność

Siedziała skulona w fotelu. Zatopiona w myślach, niewesołych, lecz niezbędnych. Co dalej ?
Samotność , gorączkowe szukanie tego nieuchwytnego. Wie kim jest, rozumie dlaczego tak się zachowuje. Diabliki ... ! Jest masochistką ...
! Ha... !
Kolejna ucieczka ? Poznała wielu ludzi, wiele osobowości , a każda z nich ma swoje własne spojrzenie na ten świat i rzeczywistość klimatów bdsm. Jasne to jest.
Podeszła do kompa - jeden czat, drugi... znajomy nick. To On. Chwila , czy się odważy ? Tak wiele czasu minęło odkąd ostatnio z Nim rozmawiała. Znów ta dławiąca tęsknota, nie... nie zacznie ... po co ? Klik, klik... i nieśmiałe pytanie - czy można ?
- Błysk emotikonka- uśmiech. - Pewnie. Co u Ciebie?
- Suuper ! Działam sobie spokojnie i ogólnie OK - sztuczna wesołość biła z tych kilku słów.
- Dasz się zaprosić na kawę ?
- Ty mnie zapraszasz ?
- Tak , jak chcesz - chwila niepewności i oczekiwanie . Siedziała jak na szpilkach, skupiona w tym maleńkim okienku.
- Dobrze, wiesz gdzie i wiesz o której.
Dobrze wiedziała, to konkretna pora i miejsce , w którym zawsze się spotykała ze swoim Panem. Czasy jeszcze przed ucieczką... Kliknęła nieśmiałe podziękowanie...ale On już się wylogował. Zawsze tak robił gdy chciał ją ukarać . Poczuła smak upokorzenia, jak imbir na języku. Piekące łzy. Zdusiła to... będzie twarda.
............
Przyszła wcześniej. Długi płaszcz i ciepłe botki, spodnie i powyciągany sweter. To na przekór Niemu. Nie lubił gdy się tak ubierała.
- Dobry wieczór - powiedziała ciut za głośno i spojrzała mu z uporem w oczy.
Zmierzył ją wzrokiem i uśmiechnął sie szeroko : - Majeczka , jesteś bardzo punktualna. Siadaj proszę , kawy czy coś mocniejszego ?
Zmieszała się i spuściła wzrok odruchowo.
- Dziękuję , kawę i coś słodkiego proszę.
Podeszła kelnerka i przyjęła zamówienie na napoleonki i kawę. Siadła naprzeciwko . Aby zająć czymś dłonie zaczęła bawić się serwetką. Przyglądał sie jej twarzy , jak skupie tkaninę, widocznemu napięciu ramion. Bała się .
Zaczął rozmowę , na spokojnie , lekko , opowiedział anegdotkę - odpowiadała , śmiała sie tam gdzie trzeba było , zjadła ciastko nie czując smaku. Skupiona w sobie , nie patrzyła już Mu w oczy. Usiłowała opanować drżenie dłoni, szczęknęła filiżanka źle postawiona na podstawce.
Zapadło milczenie. Nie przerywał. Czekał. Bała sie to wypowiedzieć. Bała się , ze zacznie płakać, błagać. Zasmakowała wolności , lecz co z tego. Skoro była sama. Nie należała, nie czuła niewidocznej obroży. Gubiła się i dławiła tą wolnością. Nabrała powietrza – Ja - zaczęła i przerwała.
- Ty ?
Podniosła wzrok . Przyglądał się jej z zainteresowaniem. Wiedział i czekał.
- Ja , czy mogę o coś zapytać ?
- Pytaj.
- Czy ... /zawahała się/ ... czy ja mogę wrócić ? - wyszeptała cichuteńko .
- Głośniej, wyraźniej, poprawnie !
Drgnęła na chłodny ton głosu. - Panie , czy mogę wrócić na służbę? - słowa wypowiedziała głośno i wyraźnie.
- Widzisz , to nie takie trudne. - uśmiechnął się.
Poczuła dreszcz strachu. To nie był wesoły uśmiech. Rozumiała Jego przewagę, to ona prosiła i ona zapłaci cenę jaką On zażąda.
- Znasz warunki? Odpowiedz.
Pustka w głowie, znała , wiedziała, ale On był nieobliczalny. Nie znała ceny. Skupiła się na swym strachu , obawach, niepewności. Była tu i teraz na własne życzenie , wiele miała do stracenie w każdym przypadku. Dlaczego? Z jednej strony smak swobody z drugiej zależność dająca inny posmak-bólu, strachu , upokorzenia i ciepłego dotyku, łagodności, ukojenia ... Łzy popłynęły po policzkach. Pokiwała głową nie mogąc nic odpowiedzieć. Nachyliła sie ku Jego dłoni , ucałowała by potem przycisną do niej policzek.
Nie wie ile czasu minęło ... ocknęła sie czując drugą dłoń na swoim odsłoniętym karku . Palce wplotły się we włosy i mocno zacisnęły dociskając policzek do blatu stolika. Zamarła. Po chwili poczuła jak Pan zakłada na szyję obroże. Zapiął, sprawdził czy nie za ciasno lekko ją szarpiąc. Po chwili doczepił do niej smycz. Rzucił na stół banknoty i wstał . Szarpnięciem, bez słów nakazał jej iść za sobą. Czuła wstyd i upokorzenie , wyprowadzana na smyczy ,w publicznym miejscu, pierwszy raz w życiu. Posłusznie , z pochyloną głową szła za swym Panem. Po wyjściu na ulicę myślała, ze Pan każe jej wsiąść do auta i pojadą do Jego lochu. Oczekiwała tego. Znała tam każde miejsce , każda część wyposażenia. Czuła się tam bezpiecznie.
Pociągnął ją za sobą, minęli auto i szli dalej. Ludzie oglądali się za nią, uśmiechali i kręcili głowami.
Czuła jak płoną jej policzki. Skręcili gdzieś. Brama , ciemność.
-Siad ! - padł rozkaz.
Opadła na kolana opierając pośladki na piętach. Ręce założyła i splotła za plecami - tak jak zawsze .
Szelest przy twarzy i szarpnięcie za włosy. Podniosła się posłusznie. Gorące uderzenie w twarz, drugie. Po chwili Jego palce głęboko wsunięte w jej usta. Przybliżył twarz do swojego krocza, i wepchnął głęboko swojego penisa w jej gardło. Bez ostrzeżenia , bez przygotowania. Pchał mocno aż do końca . Zakrztusiła sie , kawa i ciastko podeszły jej do gardła. Nie zważał na to, posuwał jej gardło brutalnie, nie dając chwili na odpoczynek. Wystrzelił gwałtownie w niej, wytarł członka o jej twarz i włosy. Z trudem łapała powietrze powstrzymując wymioty. Nie wytrzymała. Przytrzymał jej włosy zmuszając do pochylenia, czekał aż skończą się spazmy. Potem pociągnął na smyczy za sobą. Szła chwiejąc się, zapłakana i brudna. Otworzył klapę bagażnika , weszła posłusznie i skuliła się na dywaniku. Zatrzasnął ...
Wybrała... jeszcze nie wie CO.

Oshi




Powrót na stronę głowną
Powrót do opowiadań





Copyright © 2009 - Mistrz_trzcinki.