Leśniczy

- Znów uciekła do lasu... co się dzieje z tą dziewczyną. Burzy szuka?
Opiekunka mamrotała pod nosem uwagi dotyczące zachowania Mayki. I co z tego ? Sama się zastanawiała dlaczego tak znika ...
Odwróciła się tyłem do domku i ruszyła ścieżką przed siebie. Od dawna GO obserwowała .
Zamieszkał w starej leśniczówce, często wychodził z szarym wilczarzem... Mayka zostawiała swój zapach ( nawet siusiała ) na ścieżce i wokoło domku aby pies przyzwyczaił się do jej obecności i nie reagował nerwowo jak na obcą. Mogła dzięki temu przyglądać się jak spaceruje, jak kąpie sie nago lub ćwiczy na polanie. Była ostrożna i uważna. Las to jej dom , wyobrażała sobie , ze jest leśnym elfem.
O , jest... leżał na polanie odpoczywając po spacerze. Pies siedział u Jego stóp. Przyglądała się ... tak, spał. Nagle poczuła mokre szturchnięcie.... znieruchomiała. To wilczarz podszedł niepostrzeżenie. Wąchał ją dokładnie. Wyciągnęła dłoń i z lekkim wahanie, zagłębiła ją w gęstej sierści. Wilczarz położył sie obok niej i z zadowoleniem przyjmował pieszczotę. Została zaakceptowana.
Kolejne dni były burzliwe . Mayka niecierpliwiła się . Wciąż miała Jego sylwetkę przed oczami. Akceptując zmoknięcie podeszła któregoś dnia bardzo blisko do leśniczówki. Zajrzała w okna i zamarła. Nie był sam. Siedział przy inny Nim mężczyzna i kobieta. Rozmawiali , śmiali się... kobieta zaczęła tańczyć przed mężczyznami. Mayka znieruchomiała z otwartą ze zdumienia buzią. Patrzyła jak piękna nieznajoma powoli ściąga z siebie w jakimś erotycznym transie ubrania aż stanęła zupełnie nago. Zaskoczyły ją emocje , które poczuła gdy parzyła jak klęka przed każdym z Nich i rozpina ich ubrania, pieści dłońmi i ustami Ich ciała. Zazdrość , zachłanna ciekawość i to gorące i niespokojne pragnienie...
Cała trójka była już naga . Ich ciała bardzo blisko ze sobą splecione drgały rytmem życia... Mayka widziała kopulujące zwierzęta , nie żadna nowość dla niej... ale TO przekraczało jej wyobraźnię. Brali kobietę po kolei, prężyła się pod nimi jak suka ...
Widziała jak męskość Nieznajomego znika w sromie kobiety , widziała jak ona ssie w tym samym czasie członka drugiego Pana. Trzasnął piorun... kucnęła wystraszona i w kolejnej sekundzie skoczyła jak wystraszony zając w las... Dotarła do domu zmoczona, rozpalona na twarzy i zapłakana...sama nie wiedziała dlaczego.
Ruszyła w las kilka dni później... Była ciekawa czym ją jeszcze zaskoczy. Poszła prosto do leśniczówki. Nikogo nie było. Chwilkę myślała...polana albo jeziorko. Sprawdzi jedno i drugie. Pierwsze jeziorko , ślady na plaży wskazywały , ze kąpał się niedawno. Woda jeszcze nie wyschła na trawie. Polanka niedaleko... szła cichutko i ostrożnie . Skradała się. Szary pies wyskoczył nagle i nie zdążyła stłumić okrzyk strachu... po chwili leżała na ścieżce przyciśnięta do mchu. Obcy stanął nad nią. Stalowe oczy z lekką kpina oglądały ją jak jakiś okaz .
- Proszę wziąć psa- szepnęła cichutko.
- Jeszcze chwila , niech się przyjrzę Tobie mała podglądaczko - słowa zawisły nad nią jak kara. Głos spokojny i opanowany , teraz z lekka wesoły .
Wściekła sie na Niego za tę kpinę... Kucnął nad nią i uśmiechnął się na ten widok. Miał drapieżny uśmiech i lekko wystający lewy kieł. Ta asymetria powodowała , ze miał wygląd warczącego wilka.
- No wstawaj Mała - nie podał jej dłoni. Po prostu czekał. Otrzepała sie z igliwia .
- Chodź ! Za mną! Rozkaz wywarł odwrotny skutek. Odwróciła się na pięcie i uciekła.
Bała sie kilka dni wyjść do lasu. Strach powoli jednak przeobrażał sie w gniew. Jak On mógł kpić z niej, jak mógł tak nastraszyć. Podjudzała w sobie ten gniew zagłuszając obawę. I znów wyszła do lasu.
Wzięła z sobą motek linki i mały nożyk. Dotarła do leśniczówki. Uważnie zbadała teren. Pies był w szopie . Zamknęła dokładnie jej drzwi i zastawiła grubym kijem znalezionym na podwórzu.
Zakradła się do okna. On siedział na kanapie i czytał.
Cichutko wsunęła się na werandę i równie cicho weszła przez uchylone drzwi do wnętrza domku. Chciała Go upokorzyć... miała plan ukraść jakąś Jego osobistą rzecz i powiesić ją na ścieżce . Tam gdzie On ją upokorzył. Pokazałaby Mu , ze nie wolno zadzierać z nią, dzieckiem lasu.
Czujna i skulona przeszukiwała pomieszczenie , w którym się znalazła. Sień pełna obuwia i jakichś płaszczy. Szybko zwinęła jeden i schowała go pod sweterek. Odwróciła się.... i zamarła. Stał za nią blokując drzwi. Nie wiedziała jak i kiedy...którędy. Znieruchomiała . Nie uśmiechał się, uważny wzrok przykuł ja w miejscu jak gwóźdź. Wymacała nożyk i powoli wyciągnęła przed siebie. Ostrzegająco.
- Rzuć to Mała... albo obezwładnię Cię i ukarzę mocniej niż na to zasługujesz teraz! Głos otrzeźwił ją. O nie... nie podda się . Odwaga zaszczutego stworzenia i upór przywołał nerwowy uśmiech na jej twarz.
- Nie poddam się... nigdy się nie poddaję. - Warknęła.
- Sama wybrałaś...
Ruszył wolno w jej stronę. Skoczyła... Szczyciła sie tym , ze umiała walczyć. Tu jednak jej umiejętności nic nie znaczyły...
Po chwili , związana jej własną linka, została zaciągnięta w głąb domku. Krzyknęła, zatkał jej usta dłonią a ona szybko wgryzła się w palce. Nie mruknął nawet... następny krok to było wepchnięcie kawałka serwetki głęboko w jej usta.
Szarpała się bezsilnie... Rzucona na fotel usiłowała odpełznąć na kolanach . Przygiął jej głowę do podłogi.
- Słuchaj ... spotka Cię zasłużona kara. Tu i teraz, nie rzucam słów na wiatr , więc zaakceptuj to. Nie masz szans ze mną.
Słowa stanowcze i spokojne w jakiś sposób złagodziły strach. Nie chciała tego zaakceptować. Zmusił ją do przełożenia się przez mały stolik. Użył drugiego kawałka linki do przywiązania jej kolan i rąk do nóg stolika. Sięgnął za gumkę spodni i jednym gestem ściągnął je wraz z majtkami. Zaprotestowała gwałtownie całym ciałem. Nie, niemożliwe... Pierwszy siarczysty raz wykonał ręką. Pisnęła tylko... Kolejne uderzenia padały w równych odstępach na obydwa wypięte pośladki. Pozostało jej popiskiwanie i szlochy.
- Dobrze...to podstawowa kara , na której by się skończyło gdybyś odłożyła nóż. Rozumiesz ? Pokiwała głową. Rozumiała swój błąd...
- Teraz użyję pasa ...będzie bolało.
Na obolałe i spięte pośladki posypały się kolejne razy. Usiłowała skupić się na liczeniu...ale po 10-ciu pomieszało się jej . Płakała tylko i podrywała za każdym razem głowę . - Koniec Mała. Spójrz na mnie.
Podniosła głowę.
- O tak... I słuchaj. Nie zgłoszę Cie na policje za włamanie i grożenie nożem... rozumiesz? Tak? To dobrze... Przez tydzień będziesz jednak codziennie przychodzić do mnie i sprzątać to co Ci każe. Zgadzasz się ? Pytam ?!
Wyciągnął jej knebel z ust.
- Tt..tak proszę Pana. Przez tydzień będę sprzątać.
Zaakceptowała karę. Zaakceptowała zasady. I troszkę się ucieszyła , że nie musi się już ukrywać ...
- P...proszę Pana... przepraszam...
Uciszył ją ręką. I podciągnął jej spodnie. Rozwiązał i milcząc podprowadził do wyjścia. Poszła do domu ze zwieszoną głową... obolała, upokorzona, zmieszana, zaciekawiona i ... podniecona.


Oshi




Powrót na stronę głowną
Powrót do opowiadań





Copyright © 2009 - Mistrz_trzcinki.