Była sobota, 9 30 rano. Do uszu Agnieszki dobiegł dźwięk telefonu. Po omacku z zamkniętymi oczami szukała tego upierdliwego cholerstwa. Głowa jej pękała, a ten dzwonek wżerał jej się w uszy. W końcu wpadł w jej rękę, nacisnęła zielony klawisz i zachrypniętym głosem powiedziała:
- halo..
- no dzień dobry kochanie- usłyszała po drugiej stronie
- a, to ty, ja jeszcze śpię- powiedziała zła, że ją budzi
- no domyślam się, ze już nie tańczysz, jak główka?- cholera, on coś wie, pomyślała, jak to możliwe, przecież była z koleżankami, nie z nim…
- dobrze, a jak ma być?- skłamała
- achaaa, świetnie, będę u ciebie za pół godziny, ogarnij się do tej pory, wykąp, ubierz, pościel łóżko, musimy porozmawiać- to zabrzmiało dość złowrogo, ale Aga brnęła dalej i powiedziała najsłodziej jak umiała:
- ale o co chodzi misiu, czy coś się stało?
- już ty dobrze wiesz o co chodzi, porozmawiamy jak przyjadę, przygotuj się, cześć.
Niech to jasny szlag! Agnieszka gorączkowo usiłowała odtworzyć przebieg wczorajszej nocy. Była z 2 koleżankami w pubie. Wypiły kilka piw i postanowiły się zabawić, poszły więc do znanego klubu. Przystojny barman przynosił im co chwila nowe drinki, było bardzo wesoło, piły i tańczyły bawiąc się świetnie. Pamiętała, że poszła do toalety a potem…Właśnie co było potem?? Chyba urwał mi się film, pomyślała, o niee. Złapała za telefon i zaczęła przeglądać historię połączeń.
- Cholera!- krzyknęła- co za kretynka ze mnie!
Dzwoniła do niego, 8 razy, no pięknie, musiała nieźle bełkotać i gadać jakieś bzdury. Nic nie pamiętała. Jak dostałam się do domu? To myśląc wybrała nr do przyjaciółki.
- Jezu, Agnes, spać nie możesz?- usłyszała zmęczony głosik
-Magda, kuźwa, nic nie pamiętam, jak ja się dostałam do domu? Bardzo tam szalałam?
- no słonko, nieźle popłynęłaś, pamiętasz, że tańczyłyśmy na stole? Wpadłaś w oko takiemu jednemu, to on cię do tego namówił- śmiała się
- dobra, olać to jak ja wróciłam do siebie?
- spoko, wyluzuj, przyjechał Marcin i cię odholował na chatę, wszystko w porządku- powiedziała wesoło, a pod Agnieszką nogi się ugięły. No pięknie… pomyślała
- dobra, dzięki, to na razie, śpij.
Szybko zakończyła rozmowę, bo wiedziała, że jej ukochany musiał być wściekły. Postanowiła zrobić wszystko co kazał, licząc, że to może troszkę go udobrucha. Jeśli odwiózł ją do domu i nie został, to musiała być w naprawdę opłakanym stanie. Wzięła prysznic, zrobiła make- up, ale nie udało jej się zakryć nim śladów upojnej nocy. Włożyła ulubioną sukienkę Marcina i pończochy. Miała nadzieję, że uda jej się go rozczulić i odwieść od karania jej. Czuła się strasznie, lanie to była ostatnia rzecz na jaką miała teraz ochotę. Wszystko ją bolało, było jej niedobrze i suszyło ją. Słowem- kac gigant. Przypomniała sobie o łóżku, pobiegła i szybko je pościeliła. Rozejrzała się po domu, bajzel straszny. Schowała porozrzucane po podłodze ciuchy z wczoraj i usłyszała dzwonek do drzwi. Wzięła głęboki oddech, przybrała uśmiech pt. ,,sama słodycz” i otworzyła mu. Patrzył na nią smutno, minę miał grobową, ale wszedł i ucałował ją na powitanie.
- Cześć kochanie- powiedziała czule,
- idź do pokoju, porozmawiamy sobie trochę- odpowiedział oschle
- chcesz jakiejś herbatki misiu?
- ty mi tu nie misiuj teraz, do pokoju powiedziałem
Agnieszka spuściła głowę i zrobiła jak kazał, ale postanowiła sobie bronić się przed laniem do upadłego. Marcin wszedł zaraz za nią i od razu podszedł do okna i je otworzył.
- śmierdzi tu jak w gorzelni- powiedział z niesmakiem, a Aga oblała się rumieńcem
- no siadaj, co masz mi do powiedzenia?
- przepraszam, że do ciebie dzwoniłam w środku nocy, stęskniłam się po prostu- szła w zaparte
-hahahaha, nic nie pamiętasz kotku, co- zapytał z drwiącym uśmiechem. Teraz przestraszyła się już poważnie, co takiego mogła mu mówić i co on widział? Nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- no tak, nic dziwnego - skwitował
- to ja ci opowiem jak to wyglądało z mojej strony:
- dzwoniłaś do mnie i bełkotałaś, ledwo można cię było zrozumieć, nie chciałaś mi powiedzieć gdzie jesteście, martwiłem się, śmiałaś się, że będziesz tu pić do rana, droczyłaś się ze mną, rozłączałaś się..
- jezu, przepraszam, nie wiem co mnie tak ścieło..- pisnęła cichutko, patrząc w ziemię
- nie przerywaj mi- skarcił ją ostro- w końcu dodzwoniłem się do Magdy i dostałem adres. Podjeżdżam do tej speluny, wchodzę i zgadnij co widzę- odpowiedziało mu milczenie
- moja dziewczyna tańczy kankana na stole a jakiś napruty typ ślini się do niej! Podobało ci się..
-yhh- Aga westchnęła cicho i schowała twarz w dłoniach, boże ale odwaliłam, pomyślała, nie wybronię się z tego…
- kiedy ściągnąłem cię na ziemię ten gość zaczął się awanturować, że wypatrzył cię pierwszy, musiałem dać mu w ryj, żeby się odczepił. Ty w tym czasie zasnęłaś na krześle- tu zawiesił głos i spojrzał na nią surowo
- popatrz na mnie- polecił, a ona zrobiła to ze wstydem
- wiesz, że w takim stanie każdy mógł cię zabrać dokądkolwiek? Mógł ci zrobić krzywdę, zdajesz sobie z tego sprawę?
- tak, przepraszam, to było głupie, obiecuję, że więcej się tak nie upiję
- to nie wystarczy, pamiętasz, jakiś czas temu sama prosiłaś mnie, żebym nie pozwolił ci tak balować, pamiętasz, czy nie?
- pamiętam- odpowiedziała cicho i znów spuściła wzrok
- no, to teraz postaram się, żeby to był najgorszy kac w twoim życiu, może to cię nauczy umiaru
w piciu- to mówiąc wstał i zaczął wyciągać pas ze spodni.
- Marcin, błagam, ja wiem, że przesadziłam, to się już nie powtórzy- patrzyła na niego z nadzieją, ale on tylko ułożył zagłówek na środku łóżka i dalej rozpinał pasek
- kładź się!
- proszę, mnie i tak wszystko boli, chociaż przełóżmy to na później…
- nie dyskutuj, bardzo dobrze, że cię boli, zaraz zaboli mocniej to może zmądrzejesz, to nie pierwszy raz kiedy upijasz się do nieprzytomności, kładź się natychmiast!
Przestraszona zajęła pozycję, uznała, że nic już nie wskóra, więc wolała go nie denerwować bardziej. Kiedy składał pas była już bliska płaczu. Po pierwszych dwóch uderzeniach płakała głośno, wbiła paznokcie w kanapę, ale to niewiele pomagało. Po jakichś 20 razach przestał ją bić. Podszedł bliżej i zapytał:
- wiesz za co dostajesz?
- tak
- nigdy więcej nie chcę cię widzieć w takim stanie, jasne?
- taak- odpowiedziała chlipiąc, a on podciągnął jej sukienkę wysoko na plecy i szybkim ruchem ściągnął majtki do kolan.
- proszę, nie- natychmiast posypały się kolejne uderzenia. Po kilku zasłoniła się ręką, ale to był zły pomysł. Szybko chwycił ją za ramię, przytrzymał na plecach i lał nadal, jeszcze szybciej i mocniej niż przedtem. Wiła się jak szalona i przez łzy prosiła by przestał. Kręciła się tak, że dostawała też po nogach. Upominał ją kilka razy, ale nie potrafiła się uspokoić.
- nie no, tak to nie będziemy się bawić, wstawaj- to mówiąc odłożył pas na stół i wyszedł. Agnieszka szybko wstała i zaczęła masować się po pupie. Marcin wrócił z drewnianą łyżką w ręce. Bez słowa złapał ją wpół i przełożył sobie przez kolano. Nogi zakleszczył swoją, a ręce przytrzymał lewą dłonią na plecach. Tak unieruchomiona Agnieszka była już całkiem bezradna, płakała tylko cicho.
- nie chciałaś grzecznie leżeć, to teraz pogadamy tak- to mówiąc przyłożył łyżkę do rozpalonej pupy
- ale ja się staram, naprawdę- wyjąkała
- a kto ci pozwolił dotykać tyłka, co? Za to dostaniesz dodatkowo
Zaczął ją bić raz w jeden raz w drugi pośladek, płacz Agi przerodził się w głośne krzyki, przerywane prośbami i obietnicami poprawy. Po 30 razach zrobił przerwę i trzymając łyżkę ciągle na jej pupie zapytał:
- boli?
- tak, już dosyć, proszę
- nigdy więcej się nie upijesz, jasne?
- tak, przysięgam
- jestem na ciebie wściekły, zawiodłem się, ostatnio też obiecywałaś, że to był ostatni raz…
- wiem, ale teraz już naprawdę
- mam nadzieję, przed tobą ostatnia seria, licz
- nie, proszę- i wtedy poczuła mocne uderzenie- raz- krzyknęła. Bił teraz wolniej, ale strasznie mocno, łzy leciały strugami na podłogę, ale nawet nie miała siły się już szarpać. Marcin zauważył totalną kapitulację Agnieszki, więc zaczął uderzać trochę słabiej. Ona posłusznie liczyła, nie przestając płakać. Po dwudziestu razach pomógł jej wstać i przytulił mocno.
- nigdy więcej takich numerów, słyszysz?
- tak, przepraszam- wtuliła w niego zapłakaną twarz, jednocześnie myśląc, że już nigdy w życiu nawet nie spojrzy na alkohol. Przez chwilę postali tak przytuleni, aż Aga przestała płakać. Kiedy już całkiem się uspokoiła On odsunął ją od siebie lekko, spojrzał głęboko w oczy i powiedział:
- lanie to nie wszystko słonko, masz szlaban na komputer i wychodzenie z domu po 17 przez 2 tygodnie, jasne?
- tak, odpowiedziała zawstydzona.
- No dobrze- pocałował ją głęboko.
- To teraz ubierz się i chodź, zrobię ci jakieś śniadanie, które podleczy tego kaca- powiedział już zupełnie normalnie.
Skaa
Powrót na stronę głowną
Powrót do opowiadań
|