Letnie
popołudnie. Siedzę w pokoju przy telefonie. Rozmawiam z przyjaciółką. Nagle w
popłochu odkładam słuchawkę. Piotr wchodzi do przedpokoju. Mam nadzieje, że nie
zauważył, podbiegam i całuję go długo.
- Znowu rozmawiałaś godzinami z Ewką !
- Nie, naprawdę, tylko chwilkę. Obiad jest gotowy, to, co lubisz, chodź
zobaczysz - próbuję go zagadać.
- Ty pójdziesz teraz do pokoju, moja droga, zostaniesz ukarana.
Powiedział to jak zwykle zimnym i potwornie spokojnym głosem, a ja poczułam
gęsią skórkę.
- Proszę cię, naprawdę tylko moment rozmawiałam, nie możesz za byle, co mnie
karać, nie jestem małą dziewczynką tylko twoją żoną! - Powiedziałam
zdecydowanie.
W tym momencie Piotr złapał mnie wpół i przechylił, jednocześnie drugą ręką
podciągnął ni spódnicę. Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był silny.
Mogłam tylko krzyczeć i wierzgać nogami, kiedy posypała się seria klapsów.
Miałam nadzieję, że zaraz przestanie, ale on bił i bił coraz mocniej.
Wiedziałam, a właściwie poczułam, że jest wściekły. Niepotrzebnie się kłóciłam.
Wprowadził mnie do pokoju. Puścił.
- Masz jeszcze coś do powiedzenia?
- Nie - odpowiedziałam cicho.
- Zdejmij majtki i klęknij na łóżku- powiedział rozpinając pasek.
Wiedziałam, że nie ma odwołania. Zrobiłam, co kazał. Zdjęłam spódniczkę i
majtki, weszłam na łóżko, uklękłam, oparłam się na łokciach i wypięłam pupę.
Czułam jak wszystko we mnie drży, jak trzęsą mi się ręce.
Leżałam tak przez chwilę, słyszałam jak składa pas, czekałam. To było najgorsze.
Wreszcie, wydawało mi się, że nagle poczułam pierwszy raz. Krzyknęłam, był tak
mocny, że wbił mnie w łóżko.
- Podnieś się i licz, dostaniesz dwadzieścia pasów - usłyszałam
- Raz - powiedziałam wracając do poprzedniej pozycji
Następne razy były coraz mocniejsze, każdy następny - coraz mocniejszy,
krzyczałam i wiłam się, a razy, jeden za drugim spadały na mój tyłek. Po ośmiu
głośno już krzyczałam i wiłam się leżąc już, nie klęcząc.·Wtedy przestał.
Wiedziałam, że to tylko przerwa.
- Popraw się- usłyszałam i poczułam jednocześnie kolejne uderzenie.
Byłam już spocona z bólu, posłusznie uklękłam i znowu wypięłam pupę.
Następne razy spadły natychmiast. Tym razem powoli i metodycznie. Mocno, coraz
mocniej. Rzucałam się i wiłam po całym łóżku, ale krzyczałam najciszej jak
mogłam, właściwie jęczałam tylko. Wreszcie powiedziałam upragnione:·-
Dwadzieścia
Podniosłam się, Piotr zapinał pasek. Sięgnęłam po ubranie
- Czy ja powiedziałem, ze możesz się ubrać, chodź tu do mnie- powiedział
siadając na krześle
Podeszłam. Piotr wziął mnie za rękę i przełożył przez kolano. Jedną ręką mocno
przytrzymał, a drugą delikatnie zaczął masować moje pośladki. To było miłe. I
nagle na moją pupę posypała się seria klapsów tak silnych, że głośno
krzyknęłam. Trzymał mnie tak mocno, że nie miałam możliwości ruchu. I znowu
jego ręka delikatnie gładziła mój tyłek, zsunęła się ku dołowi, rozsunęła moje
nogi i wsunęła się pomiędzy. Potem ręka uniosła się i znowu seria razów. Ależ
to bolało! Znowu wiłam się i próbowałam uwolnić z jego rąk, ale trzymał mnie
mocno.
I znowu przerwał i rozpoczął delikatne gładzenie. Ale kiedy jego dłoń uniknęła
z moich pośladków, zaczęłam szarpać się już na zapas. To była ostatnia seria,
tak mocna, że krzyczałam głośno, wierzgając nogami.
- Możesz się ubrać i podaj ten obiad - Powiedział Piotr sięgając po gazetę.
Joanna
|